Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 18:24 Samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Idziesz na łatwiznę? Żałosne. Myślisz, że Bóg Ci to wybaczy? Mylisz się. Wszyscy samobójcy idą do piekła. Wszyscy. Bez wyjątku. Ale cóż, Twoja decyzja. My nie możemy na to wiedzieć jak szybko i bezbolesnie popełnic samobójstwo? . Nie ma czegoś takiego jak bezbolesna śmierć. Jest tylko mniej lub bardziej bolesna. Ostatnio na lekcji biologii miałam, że wystarczy wpuścić sobie w żyłę chociażby minimalną ilość powietrza. To będzie coś na zasadzie bomby zegarowej. Gdy powietrze dojdzie do serca, przestanie ono funkcjonować. rw74 odpowiedział(a) o 18:46 Cześć, że zamierzasz zakończyć przedwcześnie swoje życie. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że jeśli to zrobisz, nie dowiesz się, co będzie dalej. Będzie mi brakowało naszych wspólnych grillowań przy piwku, czy tam, jak kto woli, piwkowań przy grillu, ale szanuję Twoją decyzję. Choć to nie będzie łatwe, zapewne znajdę sobie nowego towarzysza do tych całonocnych manewrów, ale Tobie i tak będzie już wszystko Ci ziemia lekką będzie, Gdybyś jednak się rozmyślił, to na działce mam dwie zgrzewki Mocnego Fulla. pp91 odpowiedział(a) o 17:15 o twoich zamiarach. Nie popieram ich, więc postaram się cię odwieść od planu. Jesteś młody i jest wiele rzeczy, które możesz jeszcze zrobić. Nie szkoda Ci tych wszystkich chwil radości, podniecenia, wyzwań? Hm pewnie sobie myślisz, że to nie ma znaczenia. Bardzo się mylisz. W ostatniej chwili będziesz żałować swojej decyzji. Ale wtedy będzie już za późno. Nie rozumiem, jakie można mieć powody by nie chcieć już istnieć. Zawsze jest rozwiązania leprze od samobójstwa. Krzywdząc siebie zadajesz również ból wszystkim osobą, które Cię znały. Jak poczują się twoi rodzice? Będą się obwiniać o to, co sobie zrobiłeś. Chciałbyś oglądać ich łzy? Samobójstwo jest egoistycznym aktem samozagłady. Jesteś egoistą? Przemyśl wszystko jeszcze raz i błagam nie okaż się tchórzem, który idzie na łatwiznę, bo boi się stawić czoła problemom. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lubPłonie kartka, na kartce atrament To nie walka, to w walce poddanieTonie barka, głos karmi się żalemPodnieś się, wstań brat, Bóg dał Ci talent!!! Ten tekst przeczytasz w 12 minut W Polsce przyznanie się do myśli samobójczych jest bardziej deprymujące niż przyznanie się do alkoholizmu / ShutterStock Odebranie sobie życia pozostaje tabu. I tak samo jak przed wiekami naznacza rodzinę samobójcy tragicznym – jeśli nie religijnym, to kulturowym – piętnem Który z listów samobójców, jakie pani zgromadziła na potrzeby swojej pracy naukowej, zrobił na pani największe wrażenie? Pomijając to, że lektura i analiza każdego z nich muszą być bardzo obciążające psychicznie. List młodej kobiety adresowany do jej kilkuletniego syna. Pisze w nim o swojej bezgranicznej miłości do niego i jednocześnie tłumaczy, dlaczego śmierć jest dla niej najlepszym rozwiązaniem. Tym, co wyjątkowo porusza, są narysowane na kartce serduszka i uśmiechnięte buźki, którymi przyozdabia słowa. To coś wyjątkowego – sama zresztą zaznacza, że ten list ma być dla dziecka pamiątką, dowodem uczuć, jakie żywiła do niego. To ostatnie słowa matki, to jej ostatnie tchnienie, ostatnia decyzja, ostatnie emocje. Po co ludzie, którzy postanawiają się rozstać z życiem, piszą listy pożegnalne? Czy rzeczywiście chcą się w ten sposób pożegnać? Także mnie to nurtuje, podobnie jak pytanie, czy to są faktycznie listy. Przecież założeniem listu jest komunikacja – przekazujemy drugiej osobie informację i oczekujemy odpowiedzi. A tutaj jest ona niemożliwa. Tak jak w przypadku tej kobiety – jej syn zostanie do końca życia ze słowami matki, na które nie może napisać odpowiedzi. Będzie musiał z tym żyć. Wprawdzie jej przesłanie, jak zresztą wszystkie pozostawiane przez samobójców, ma konkretnego adresata (zwykle są to bliscy, bo ludzie piszą: „Kochani Rodzice”, „Droga Mamo”, „Najukochańszy Synku”), ale sposób i miejsce jego pozostawienia, wysłania jest zaprzeczeniem tej intymności. Zwykle listy te są pozostawiane na widoku, aby łatwo było je znaleźć, bez okrywającej ich zawartość koperty. I często pierwszymi osobami, które je mogą przeczytać, są przypadkowi, obcy ludzie – policjanci czy załoga karetki. Można by wysnuć wniosek, że słowa, które piszą ci ludzie, są przeznaczone nie tylko dla najbliższych, ale w ogóle dla świata. Niektóre z nich na pewno, gdyż są właśnie takim rodzajem rozliczenia się ze światem. Często padają w nich stwierdzenia: „Nie nadaję się do tego świata” czy „W takim świecie nie chcę i nie potrafię żyć”. I jest jeszcze jedna rzecz, która nadaje tym przesłaniom szczególną wartość: niemal wszystkie, w każdym razie te, które ja zgromadziłam, a jest ich około stu, są pisane ręcznie. Proszę zwrócić uwagę, że dziś niemal nikt nie pisze listów. Wysyłamy za to SMS-y, e-maile, nawet życzenia świąteczne często posyłamy w ten sposób. A jednak ludzie, którzy decydują się na krok ostateczny, zadają sobie trud, aby to, co chcą przekazać, napisać za pomocą długopisu czy pióra. List jest połączony z samobójcą. Jest materialnym śladem, ostatnim, który ten pozostawia po sobie. To nadaje ich słowom szczególną wagę. I sprawia, że zostawiają po sobie coś materialnego. Właśnie tę odręcznie zapisaną kartkę papieru. Poza jednym mi znanym wyjątkiem. Do tej pory wśród tych wszystkich przebadanych przeze mnie listów znalazł się tylko jeden napisany na komputerze, wydrukowany i pozostawiony na łóżku autora. Był to list studenta nauk ścisłych, zajmował dwie strony, dotyczył problemu z dopasowaniem się do współczesnej formy edukacji i sposobu współpracy z wykładowcami. Na końcu znajdowało się wyjaśnienie powodów decyzji, a także dokładny opis sposobu, w jaki autor zamierzał popełnić samobójstwo. Podpis imienny pod listem był także napisany przy użyciu komputera. Mimo wynikającej z treści listu tęsknoty za dawnym, tradycyjnym sposobem studiowania, został on spisany w formacie cyfrowym. A te listy kreślone własnoręcznie to na czym są pisane? Halszka Witkowska doktorantka na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego, od 2016 r. przewodnicząca komisji do spraw kultury w Polskim Towarzystwie Suicydologicznym / Dziennik Gazeta Prawna Na czymkolwiek: kartce papieru, niezadrukowanej stronie rachunku, w zeszycie, na ścianie, na kartce reklamowej firmy zajmującej się wodociągami czy na kartkach z kalendarza. Samo miejsce pozostawienia wiadomości nie ma większego znaczenia. Dowodzi to pewnej spontaniczności zapisu. Jedne listy są krótkie, lakoniczne, czasami jest to jedno zdanie. Bywa że niepokojące, niedające się zapomnieć, jak „Dzwoniące domofony straszą mnie, że niedługo zginę”. Albo – pisownia oryginalna – „Nikt niewie co to jest bul”. Ale zdarza się, że są to długie epistoły zajmujące po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt kartek. Strumień świadomości, zapis całego życia, przeszłości i teraźniejszości, targających nimi emocji. Czy da się znaleźć coś, co łączy te listy? Tak. Samobójca jest w tej szczególnej sytuacji, kiedy wie to, co innym ludziom jest niedane, co jest dla nich największą tajemnicą – kiedy umrze. I ta wiedza, świadomość śmiertelności, sprawia, że staje się wszechwiedzący także w innych aspektach. Słowo „wiem” powtarza się w listach: wiem, że zrobiłem źle; wiem, że i tak nic z tego nie będzie; wiem, że mnie nie pokochasz; wiem, że was zawiodłam; wiem, że przyniosłem wam wstyd; wiem, że jutro nie będzie lepiej; wiem, że to jedyna sensowna decyzja, jaką mogłem podjąć. Ale także: wiem, że z nim będzie ci lepiej; wiem, że sobie poradzisz. Samobójca, pisząc list, ustawia się w pozycji osoby, która wie. Ta bliskość śmierci i pewność podjętej decyzji pozwala zamienić mu się we wszystkowiedzącego narratora. Z góry zakłada, że wie o tym, jak potoczą się pewne sprawy, jak będzie dalej wyglądało jego życie oraz życie emocjonalne innych ludzi. Nie tylko projektuje w specyficznym świetle swoją przeszłość, lecz także przyszłość bliskich. To testament, w którym przekazuje się ostatnią wolę. Przy czym może ona dotyczyć spraw wydawałoby się drobnych, typu: „Spłać moje długi”, „Zaopiekuj się psem”, poprzez kwestie dotyczące pogrzebu – „Skremuj mnie”, na „Bądź szczęśliwa” kończąc. Co ciekawe, zdania w listach mają często charakter performatywny – a więc zmieniający świat. Performatyw to zdanie, które powoduje, przez sam fakt jego wypowiedzenia, stan rzeczy, o jakim mówi. Takie zdania niczego nie opisują, nie są prawdziwe ani fałszywe, wypowiedzenie takiego zdania jest w części lub w całości wykonaniem pewnej czynności, jak np. słowo „Tak” na ślubie czy nadawanie imienia nowemu statkowi. Tylko wypowiadając lub pisząc jakieś słowo, sprawiamy, iż coś się staje. Napisanie o samobójstwie jest jakby wzmocnieniem tego aktu. Gdy nie ma listu przy ciele, budzą się podejrzenia o udział osób trzecich. List staje się swojego rodzaju podkreśleniem, ale i nazwaniem rzeczy, jaka miała miejsce. Wiele z nich zaczyna się od słów: „To była moja decyzja” lub „Zabraniam cucenia”, czasem „Ja niżej podpisany..., oświadczam, że po śmierci wyrażam zgodę na pobranie moich wszystkich zdatnych narządów w celach medycznych”. To ma podkreślić dobrowolność śmierci oraz fakt, że została podjęta nieodwołalna decyzja, z którą musimy się pogodzić. Śmierć samobójcza jest tak poważną decyzją, że osoba, która ją podejmuje, nie może pozwolić sobie na niedomówienia, dlatego też spisanie tych kilku zdań jest niezwykle ważne dla autora. Są jakieś wyrażenia, słowa, które się powtarzają, niezależnie od osoby autora? Przepraszam. Wybaczcie. Zrozumcie. Większość listów od takich sformułowań się zaczyna i na nich kończy. Prośba o wybaczenie stanowi pewnego rodzaju wytłumaczenie, ale i oczyszczenie. Osoby, które podjęły decyzję ostateczną, pragną wyrozumiałości, akceptacji ich posunięcia. Jak tutaj: Mężczyzna, lat 46: „Przepraszam wszystkich, wybaczcie, ale moim marzeniem była cisza i spokój. Teraz już ją osiągnąłem. Nie płaczcie i tak się wszyscy spotkamy. Dlatego z nikim się nie żegnam. Żegnajcie. Przepraszam”. To powtarzanie tych słów – przepraszam, wybaczcie – wynika z tego, że z jednej strony piszący pragnie podkreślić, jak ważne są dla niego osoby, do których kieruje pożegnanie. Czuje się winny i zdaje sobie sprawę z bólu, jaki spowoduje jego decyzja. I jeszcze jedno – osoba, która decyduje się na dobrowolną śmierć, zdaje sobie sprawę, z jakim piętnem i poczuciem wstydu pozostawia swoją rodzinę. Piętnem? Już minęły czasy, kiedy samobójców grzebano za cmentarnym murem, na niepoświęconej ziemi. To prawda, Kościół katolicki poradził sobie z tym problemem, tłumacząc, że osoby, które odbierają sobie życie, są po prostu chore, więc nie mogą odpowiadać za swoje czyny. Jednak samobójstwo nadal pozostaje pewnym tabu, choć z innych powodów niż kiedyś. I tak samo jak przed wiekami naznacza rodzinę samobójcy tragicznym – jeśli nie religijnym już, to kulturowym – piętnem. Żyjemy w cywilizacji, która afirmuje nawet nie tyle życie, ile nieśmiertelność. I rozumiany na wiele sposobów sukces. Mamy obowiązek być młodzi, bogaci, piękni. Szczęśliwi i przebojowi. Dawać sobie radę w każdej sytuacji. O tym krzyczą do nas okładki kolorowych magazynów, o tym przekonują eksperci w telewizji. We współczesnej kulturze masowej niechętnie mówi się o śmierci. Wszelkie tematy tanatyczne spychane są na dalszy plan. Niemal nie istnieją, chyba że przy okazji Wszystkich Świętych, które i tak już zamieniono w Halloween i okazję do imprezowania. Umieranie i jego szczegóły traktujemy jako sprawę bardzo osobistą, przykrą i niemal wstydliwą – temat niewłaściwy do poruszania w towarzystwie. Terminalnie chorych bliskich odstawiamy do szpitali, żeby tam umarli z aparatem tlenowym na ustach, potem zajmą się ich ciałem specjaliści z zakładu pogrzebowego, a my co najwyżej pojawimy się na pogrzebie, nie mając żadnej styczności z procesem umierania. Silny wpływ na taki stan rzeczy ma laicyzacja społeczeństwa i oddalanie się od wartości proponowanych przez Kościół. W pustoszejącym z religii miejscu zostają jedynie osobiste wyobrażenia o śmierci stworzone niczym kolaż z kawałków literatury, filmów, cmentarnych nagrobków i pozbawionych już głębszego znaczenia ceremonii pogrzebowych. To prawda, że nie lubimy sobie zawracać głowy sprawami ostatecznymi, które nas smucą i przerażają. No, chyba że chodzi o film albo książkę. Ale nadal nie rozumiem, w jaki sposób czyjeś samobójstwo mogłoby piętnować bliskich. Bo w sytuacji, kiedy wszyscy zamykają swoje umysły przed nieuchronnym, samobójca to człowiek, który myśli tylko o śmierci. Nieraz latami, i to każdego dnia. Stawia śmierć w centrum swoich zainteresowań. Zaprasza ją do domu. To dla innych ludzi niepokojące, wręcz przerażające. Taka osoba jawi się jako zagrożenie, tak jakby można się było takim myśleniem zarazić. Jeśli w jakiejś rodzinie przydarza się samobójstwo, jest to sygnał dla innych, że coś w niej było nie tak, że jej członkowie ponieśli klęskę. No, chyba że na życie targa się dziecko albo bardzo młody człowiek, wtedy wszyscy bardzo współczują jego bliskim. Choć to dla mnie pewien paradoks – bo przecież właśnie w tym przypadku można zakładać, że rodzice czegoś nie zauważyli, zlekceważyli sygnały wysyłane przez dziecko potrzebujące pomocy i zawiedli na całej linii. Niemniej jednak tak właśnie jest. I kolejny paradoks: czy wie pani, że u nas przyznanie się do nawracających myśli samobójczych jest bardziej deprymujące niż przyznanie się do bycia alkoholikiem? Alkoholizm mamy przećwiczony, jest swojski i wiemy, co robić, jak się zachować w kontakcie z takim człowiekiem. Choć, mam wrażenie, kampania edukacyjna związana z depresją prowadzona od kilku lat już daje dobre efekty. Jakby to powiedzieć... Depresji mówimy tak, ale samobójstwom nie. Bo nie mamy pojęcia, w jaki sposób rozmawiać z osobą, która mówi o tym, że chce przestać istnieć. Dlatego uciekamy od niej albo bagatelizujemy jej słowa. Mówimy: nie wygłupiaj się, świat jest taki piękny, jeszcze szczęście zapuka do twoich drzwi – i temu podobne banały, które w żaden sposób nie pomogą, nie mogą pomóc, a co najwyżej pogłębią jeszcze rozpacz tego człowieka. A jeśli znajduje się on w stanie, który można nazwać gorączką presuicydalną, kiedy nie jest w stanie myśleć o niczym innym, tylko o tym, żeby umrzeć, niewłaściwe zachowanie, jedno głupie usłyszane czy przeczytane słowo może sprawić, że przejdzie od myśli do czynów. Bo to nie jest tak, że samobójca podejmuje decyzję w ciągu minuty, godziny czy nawet miesiąca – choć i takie sytuacje są możliwe. Zwykle chodzi z myślami samobójczymi przez dłuższy czas. Jest już zdecydowany, ale dzwoniący w porę telefon, życzliwa osoba, jakiś pozytywny bodziec mogą odwieść go od decyzji, którą już podjął. Przynajmniej na jakiś czas. To nie jest tak, że samobójca jest jakimś kosmitą, który spada z nieba ze swoją niezrozumiałą, budzącą grozę decyzją. Samobójcy są wśród nas, w pracy, w szkole, na ulicy, a może i w jednym domu. Panuje takie przekonanie, że ktoś, kto dużo mówi o śmierci, nigdy się nie zdobędzie na ten krok – pogada sobie i przestanie. Krowa, która dużo ryczy, i tak dalej... Badania suicydologów na całym świecie pokazują, że jest odwrotnie. Jednostka w stanie presuicydalnym często szuka kontaktu z innymi, żeby im opowiedzieć o swoich myślach samobójczych, o tym, że nie może już dłużej żyć i chce z sobą skończyć. A jeśli dostaje zwrotny komunikat typu: „Ha, ha, ha, i tak tego nie zrobisz”, może odebrać to jako wyzwanie. Erwin Ringel w książce „Gdy życie traci sens” opisuje historię uczennicy jednego z wiedeńskich liceów, która przyniosła do szkoły pistolet i z uśmiechem pytała kolegów, gdzie należy go przyłożyć, aby nie spudłować. A oni byli przekonani, że chodzi o żart. Ale dziewczyna nie żartowała. Jednak ludziom łatwiej jest zlekceważyć niepokojące zachowania, żeby samemu móc zachować spokój ducha. Inny przykład takiej sytuacji przytacza Al Alvarez, rozpoczynając nim poruszającą książkę „Bóg bestia: studium samobójstwa”. Opowiada o roztargnionym nauczycielu fizyki, który bez przerwy dowcipkował na temat samobójstwa. Pewnego dnia powiedział, że jeżeli ktoś zamierza poderżnąć sobie gardło, to powinien przedtem założyć worek na głowę, bo inaczej będzie trzeba po nim dużo sprzątać. Uczniowie się śmiali. Po lekcjach wsiadł na rower, pojechał do domu, włożył na głowę worek i poderżnął sobie gardło. Winien jest brak wiedzy, jak zachować się w momencie, gdy ktoś wspomina o samobójstwie, nawet żartem – takie powszechne stępienie emocjonalne. To jak rozmawiać z potencjalnym samobójcą? Magazyn DGP z 28 lipca 2017r. / Inne Przede wszystkim słuchać. Słuchać, co ma do powiedzenia. Jeśli jest smutny, pogrążyć się w smutku razem z nim. Nie proponować wypadu na imprezę, do kina, żeby się rozerwał. Widok innych, zadowolonych z życia ludzi, może tylko pogłębić jego determinację i chęć skończenia ze sobą. Marzyłaby mi się taka szeroko zakrojona kampania społeczna dotycząca samobójstw, ich zapobieganiu, sposobie postępowania z ludźmi, którzy zdradzają tendencje autodestrukcyjne. Bo skąd ludzie mają wiedzieć? Tematyka suicydologiczna jest u nas zamknięta w naukowych publikacjach. Skoro o samobójstwie nie mówi się w dyskursie publicznym, a potencjalnym samobójcom nie wypada mówić o swoich problemach, to skąd społeczeństwo ma wiedzieć, jak należy z takimi osobami rozmawiać? Mam wrażenie, że informacje na temat samobójstw są dostępne w nadmiarze. Czy to w mediach głównego obiegu, a już na pewno w internecie. Chodzi zwłaszcza o to, w jaki sposób się mówi i pisze, jak przebiega narracja. Bardzo często są to teksty oparte na badaniach naukowych i statystykach. Niby ich cel jest szczytny, gdyż mają na celu zwrócenie uwagi na niepokojące zjawiska czy tendencje. Media donoszą: „Mężczyzna w wieku 35–45 lat, najczęściej bezrobotny. Oto typowy polski samobójca”, „Fala samobójstw nastolatków”. Przestano informować o tym w mediach z lęku przed efektem Wertera (znaczący wzrost samobójstw spowodowany nagłośnieniem w mediach samobójstwa znanej osoby – red.). Z artykułów tych dowiadujemy się że w Polsce liczba samobójstw przekracza obecnie 6 tys. ofiar rocznie, to więcej niż ginie w wypadkach samochodowych. Że każdego roku życie odbiera sobie sześć razy więcej mężczyzn niż kobiet. Że samobójstwo jest siódmą najczęstszą przyczyną zgonów w Polsce, a wśród emerytów zjawisko to dramatycznie wzrosło. I jeszcze, że na świecie co 40 sekund ktoś popełnia samobójstwo. I właśnie w tym problem, że w przekazie medialnym samobójstwo to liczby, wskaźniki, a nie ludzie. Takie podejście do przekazu masowego dotyczącego śmierci czyni ją bezosobową, daleką i obcą, z pewnością niedotyczącą nas samych. Samobójstwo przestaje być dramatycznym czynem odebrania sobie życia przez opuszczoną jednostkę, przemienia się natomiast w posegregowany przykład jednej z wielu współczesnych patologii. Natomiast informacje na jego temat pojawiające się obficie w internecie mają w przeważającej mierze destrukcyjny charakter. Mam na myśli te wszystkie strony promujące i zachęcające do popełnienia samobójstwa, co ma być lekarstwem na rozwiązywanie problemów życiowych, zawierające szczegółowy opis skutecznych sposobów odebrania sobie życia, pozwalające na wymianę, a także umożliwiające zawiązywanie się paktów samobójczych. Zauważam tę sprzeczność – z jednej strony unikamy mówienia o samobójczej śmierci inaczej, niż cytując dane liczbowe, z drugiej zaś temat buzuje w internecie. A młodzież fascynuje się postaciami zwłaszcza tych idoli, którzy zginęli z własnej ręki. I mnie to jakoś nie dziwi. W przeciwieństwie do faktu, że pani zajmuje się suicydologią nie z perspektywy kryminalistycznej czy psychologicznej, lecz językowej. Kulturowej. Chodzi o styl emo? Choć od czasu szczytu popularności stylu emo minęło kilka lat, jednak w przestrzeni internetu daje się zauważyć wciąż panujący pogląd, że większość nastolatków piszących o śmierci lub samookaleczeniu to użalające się nad sobą dzieci z bogatych domów, które w ramach rozrywki próbują zrobić zamieszanie wokół swojej osoby, przecinając żyletką skórę. Wizerunek emo spowodował wzmocnienie i tak już silnej obojętności oraz pogłębienie znieczulenia wobec osób z myślami samobójczymi. Dobrym, choć przerażającym przykładem jest to, co stało się przed dwoma laty po samobójstwie 14-letniego Dominika zaszczutego – w realu i w sieci – przez rówieśników. Najgorsze, że po jego śmierci fala hejtu nie ustała, pod artykułami traktującymi na ten temat mnożyły się podłe komentarze, użytkownicy prześcigali się w tworzeniu prześmiewczych memów z twarzą chłopca. To pokazuje, jaki wpływ popkultura i słowo właśnie mogą mieć na tak fundamentalne kwestie, jak czyjaś śmierć albo życie. Bo właśnie w kulturze na co dzień przegląda się potencjalny samobójca, to do jej wyobrażeń na temat życia, piękna czy idealnego związku porównuje własne przeżycia. Często nie nadążając lub gubiąc się w rytmie chaotycznego konsumpcjonizmu, traci podstawowe wartości, dzięki którym dotychczas udawało mu się utrzymać swoje życie w ryzach. Współczesny samobójca to nie tylko dowód na porażkę społeczeństwa, to przede wszystkim dowód na porażkę i utratę wartości współczesnej kultury. Zobacz więcej
Odszkodowanie z tytułu śmierci matki lub ojca może wynieść kilkaset, a nawet kilkaset tysięcy złotych. Takie świadczenie zapewnia ubezpieczenie na życie z ochroną na wypadek utraty rodzica. Z tego artykułu dowiesz się:Zakładając rodzinę, nikt z nas nie myśli o tym, że może nie dożyć momentu, gdy nasze dziecko osiągnie dorosłość. Istnieje jednak takie ryzyko, a my nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Możemy jednak zabezpieczyć przyszłość naszego dziecka tak, by z tytułu naszej śmierci otrzymało środki, które ułatwią mu dalsze polisy możemy też chronić własnych rodziców, jak i rodziców małżonka, a także ojczyma i macochę, a za śmierć każdej z tej osób zostanie nam wypłacona odpowiednia kwota odszkodowania z polisy. Jak zgłosić fakt wystąpienia zdarzenia u ubezpieczyciela? Kto może otrzymać pieniądze z polisy? Podpowiadamy. Skąd odszkodowanie za śmierć rodzica – zasiłek, odprawa czy ubezpieczenie?Podstawową formą wsparcia dla osób, którym zmarł rodzic lub rodzice jest zasiłek pogrzebowy. Aby go otrzymać, wystarczy złożyć do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych:wniosek ze strony ZUS lub w siedzibie placówki;skrócony odpis aktu zgonu;oryginały rachunków, które dokumentują wydatki na pogrzeb, ewentualnie ich kopie, potwierdzone przez bank;dokumenty potwierdzające pokrewieństwo ze zmarłym;zaświadczenie o objęciu zmarłego rodzica ubezpieczeniem społecznym (odcinek renty lub emerytury).Taki zasiłek przysługuje tylko wtedy, gdy zmarły miał ubezpieczenie, pobierał emeryturę lub rentę czy spełniał warunki do uzyskania tych świadczeń, był na zasiłku chorobowym, świadczeniu rehabilitacyjnym lub zasiłku macierzyńskim. Zasiłek pogrzebowy wynosi dla członków rodziny 4 tys. zł, niezależnie od poniesionych kosztów wariantem jest odprawa pośmiertna – wypłacana dzieciom zmarłego rodzica do 25 roku życia (pod warunkiem, że się uczą). Dzieci mogą ubiegać się o takie świadczenie, jeśli rodzic zmarł podczas wykonywania obowiązków zawodowych, jak i wówczas, gdy przebywał na urlopie wypoczynkowym, macierzyńskim czy wychowawczym. Od odprawy pośmiertnej nie trzeba płacić podatku, a jego wysokość jest uzależniona od stażu wreszcie świadczenie z tytułu plisy na życie. Może wynosić 500 czy 1000 zł jednorazowo bądź w postaci renty (np. polisa posagowa), ale również wielokrotność tej sumy. To zależy, czy rodzic jest współubezpieczony (polisa rodzinna na życie), czy ma osobną umowę (np. bezterminowa polisa na życie dla seniorów).Od czego zależy wysokość odszkodowania za śmierć rodzica?Na początku warto wyjaśnić na czym polega ubezpieczenie na życie i odszkodowanie. Musimy wiedzieć, że polisę na życie możemy nabyć w formie podstawowej lub rozszerzonej, stąd tak ważne jest, by rozumieć różnice, jakie są między swoim podstawowym zakresie polisa na życie ma chronić bliskich na wypadek naszej śmierci. W momencie, gdy dożyjemy końca umowy – to my otrzymujemy zgromadzone przez lata środki. W sytuacji, gdy dojdzie do naszego zgonu – odszkodowanie otrzymują nasi bliscy, których wskazaliśmy w umowie jako uposażonych lub – osoby z prawem do dziedziczenia z zachowaniem ich ubezpieczenia jest całkowicie zależna od naszego wyboru – możemy zatem ubezpieczyć się na 50 000 zł, 100 000 zł, jak i 300 000 zł. Drugą, bardzo ważną sprawą w wyborze ubezpieczenia na życie jest rozszerzenie ochrony. Powinniśmy pomyśleć również o wsparciu w różnych, trudnych, życiowych sytuacjach jak np. zdiagnozowanie nowotworu. Ochrona dodatkowa może dotyczyć właśnie rozpoznania poważnej choroby, jak i pobytu w szpitalu, wypadku, inwalidztwa czy operacji ochrona jest ważna, ponieważ może zwiększyć kwotę odszkodowania. Rozszerzenie, które uwzględnia nieszczęśliwe wypadki oraz wypadki komunikacyjne może skutkować wypłaceniem nie 100% sumy ubezpieczenia, ale nawet 300%. Przykładowo – ubezpieczając się na sumę 100 000 zł, za śmierć ubezpieczonego, który zginął w wypadku samochodowym, spowodowanym nieszczęśliwym wypadkiem – rodzina może otrzymać nawet 300 000 zł. Suma ubezpieczenia może być kwotą stałą, ale i zmienną – tutaj również decyzja należy do nas. Możemy zdecydować się na opcję zmiennej sumy ubezpieczenia, gdy np. posiadamy wysoki kredyt mieszkaniowy – z upływem lat, gdy jesteśmy coraz bliżej całkowitej spłaty kredytu i nie potrzebujemy tak dużego zabezpieczenia, kwota sumy ubezpieczenia może się kogo trafi odszkodowanie za śmierć rodzica?Odszkodowanie z tytułu utraty rodzica otrzymuje płatnik składek lub, jeśli ubezpieczony nie żyje, pieniądze trafiają do tzw. uposażonego, czyli osoby wymienionej z imienia i nazwiska (niekoniecznie spokrewnionej) podczas podpisywania umowy ubezpieczenia. Natomiast jeśli ubezpieczony nie wyznaczył uposażonych, świadczenie trafi do osób uprawnionych do dziedziczenia z zachowaniem następującej kolejności: współmałżonek,dzieci,rodzice,inni ustawowi pieniądze można przeznaczyć na dowolny cel – od sfinansowania pogrzebu, przez pokrycie bieżących wydatków związanych z utrzymaniem rodziny, po spłatę zobowiązań, takich jak np. zgłosić ubezpieczycielowi śmierć rodzica?Aby otrzymać odszkodowanie z tytułu śmierci rodzica, konieczne jest zgłoszenie zdarzenia w towarzystwie ubezpieczeniowym. W tym celu należy dopełnić kilku formalności. Najpierw trzeba uzupełnić odpowiedni formularz, który uprawnia do odbioru świadczenia. Można to zrobić osobiście w siedzibie towarzystwa ubezpieczeniowego lub online. Wystarczy pobrać odpowiedni wniosek, wypełnić go na komputerze, a następnie przesłać do ubezpieczyciela za pomocą poczty e-mail. Niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe umożliwiają dokonanie zgłoszenia również za pośrednictwem SMS-a, czatu wideo oraz wniosku o odszkodowanie z tytułu śmierci rodzica należy dołączyć skompletowane dokumenty. Ubezpieczyciel wymaga skróconego odpisu aktu zgonu, kopii dowodu osobistego lub paszportu ubezpieczonego, a dodatkowo ma też prawo poprosić o przesłanie dokumentacji medycznej potwierdzającej wystąpienie zdarzenia, a także oświadczenia sprawcy bądź potwierdzenia z policji, w zależności od sytuacji. Jeśli zajdzie konieczność uzupełnienia dokumentacji, ubezpieczyciel skontaktuje się z płatnikiem składek i poinformuje go o odszkodowania z tytułu utraty rodzica zależy od wielu czynników. Wpływają na nią między innymi:rodzaj zdarzenia, które doprowadziło do zgonu,suma ubezpieczenia ustalona podczas podpisywania umowy,wysokość oraz częstotliwość opłacania składki miesięcznej,zakres ochrony (im szersza polisa, tym zwykle niższa suma ubezpieczenia, ale za to odszkodowanie jest wypłacane z tytułu wielu różnych zdarzeń).Generali oferuje ubezpieczenie grupowe, które zapewnia odszkodowanie z tytułu utraty rodzica w wysokości 1 300, 1 700, 2 100 lub 2 200 zł, w zależności od wybranego wariantu ubezpieczenia. Firma ubezpieczeniowa proponuje również wysokie świadczenia z tytułu śmierci ubezpieczonego, śmierci ubezpieczonego wskutek nieszczęśliwego wypadku, śmierci ubezpieczonego w wyniku zawału serca lub udaru mózgu, zgonu przy pracy, zgonu w wypadku komunikacyjnym, trwałego uszczerbku na zdrowiu, poważnego zachorowania, konieczności odbycia operacji chirurgicznej, pobytu w szpitalu oraz rekonwalescencji. Natomiast jeśli chodzi o zdarzenia związane z członkami rodziny, poza śmiercią rodzica do wypłaty odszkodowania upoważnia również śmierć współmałżonka, śmierć dziecka, osierocenie dziecka, urodzenie dziecka, urodzenie dziecka martwego, a nawet śmierć PZU dostępne jest dodatkowe grupowe ubezpieczenie „Wsparcie po śmierci rodziców, teściów, ojczyma lub macochy”, przeznaczone dla osób, które wykupiły polisę P Plus, PZU Ochrona Plus albo PZU Ochrona Max. Zapewnia ono wypłatę całej kwoty, na którą zostało zawarte ubezpieczenie. Aby przystąpić do ochrony, rodzice, teściowie, ojczym lub macocha nie muszą robić badań lekarskich. Ponadto ochrona działa przez całą dobę na całym świecie. Warunek konieczny do wykupienia polisy stanowi umowa ubezpieczenia pomiędzy pracodawcą i PZU oraz wiek poniżej 69 lat. Uzyskane odszkodowanie z tytułu utraty bliskiej osoby wolno przeznaczyć na pokrycie kosztów pogrzebu, zorganizowanie pomocy psychologicznej lub inny dowolnie wybrany 4 Life Direct można wykupić ubezpieczenie na życie „Moi Bliscy”, które gwarantuje wypłatę w wysokości 300% sumy ubezpieczenia, pod warunkiem, że do śmierci osoby ubezpieczonej doszło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Ubezpieczyć można każdego członka rodziny w wieku od 40 do 85 lat posiadającego obywatelstwo polskie. Umowa ubezpieczenia jest bezterminowa, ochrona trwa do końca życia. To, co wyróżnia ubezpieczenie na życie „Moi Bliscy”, to brak karencji oraz błyskawiczne zlecenie wypłaty odszkodowania (w ciągu 24 godzin od dostarczenia dokumentów). Ubezpieczyciel zastrzega jednak, że w razie śmierci niezwiązanej z nieszczęśliwym wypadkiem w okresie 2 lat od podpisania umowy wysokość odszkodowania z tytułu śmierci rodzica ogranicza się do wysokości wpłaconych składek. Dopiero po upływie tego czasu świadczenie jest wypłacane w pełnej wysokości. Tabela 1. Opracowanie własne na podstawie ofert wybranych towarzystw ubezpieczeniowych z dnia nie będzie odszkodowania za śmierć rodzica?Odszkodowanie z tytułu utraty rodzica może nie zostać wypłacone,jeżeli zdarzenie, które doprowadziło do śmierci, znajduje się na liście odpowiedzialności. Są to sytuacje określone przez ubezpieczyciela,które mogą poskutkować odmową wypłaty wyłączenia odpowiedzialności to: brak terminowości w opłacaniu składek, niestosowanie się do zaleceń lekarza i w efekcie pogorszenie stanuzdrowia, poddawanie się zabiegom o charakterze medycznym bez nadzoru lekarza,popełnienie przestępstwa, popełnienie samobójstwa, prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu, próba popełnienia samobójstwa, samookaleczenie, stosowanie narkotyków, środków psychoaktywnych, środków psychotropowych lub środków odurzających,udział w działaniach wojennych, aktach terroru lub ruchachspołecznych, uprawianie sportów o ryzykownym charakterze,usiłowanie popełnienia przestępstwa,zatajenie prawdy o stanie zdrowia (np. chorobach genetycznych występujących w rodzinie lub zdiagnozowanym schorzeniu przewlekłym).Podczas podpisywania umowy ubezpieczenia warto również zwrócić uwagę na karencję. Jest to czas po podpisaniu umowy, kiedy jeszcze nie obowiązuje ochrona ani nie przysługuje odszkodowanie. Karencja to rodzaj zabezpieczenia dla firmy ubezpieczeniowej przed nadużyciami ze strony klientów.— mówi Ewelina Ratajczak, ekspertka portalu Karencja może być różna, w zależności od rodzaju zdarzenia. Przykładowo, w przypadku poważnego zachorowania lub pobytu w szpitalu wynosi ona 3 miesiące, natomiast sytuacja taka jak urodzenie dziecka wiąże się z co najmniej 9-miesieczną karencją. W razie śmierci rodzica karencja wynosi zwykle 6 miesięcy — takie zasady stosuje np. Nationale Nederlanden lub istotne kwestie, o których należy pamiętać podczas zawierania umowy ubezpieczenia, to:limity świadczeń – odszkodowania są gwarantowane w ramach określonego limitu, np. można z nich skorzystać raz w roku lub w obrębie danego procentu sumy ubezpieczenia,zakres ochrony – warto upewnić się, czy polisa zapewnia ochronę nie tylko na wypadek śmierci w wyniku nieszczęśliwego wypadku, lecz także w wyniku innych przyczyn, np. poważnego zachorowania lub wypadku informacje1. Podstawowy zakres ochrony zabezpiecza śmierć osoby ubezpieczonej2. Rozszerzenie może zapewnić 200%, a nawet 300% sumy ubezpieczenia3. Odszkodowanie otrzymują osoby uposażone, wskazane w umowie4. Bez wskazania uposażonych ubezpieczyciel wypłaca środki osobom uprawnionym do dziedziczenia z zachowaniem ich kolejności FAQ - Najczęściej zadawane pytania o odszkodowanie za śmierć rodzica z polisy na życieCzy mogę dostać dwa świadczenia z tytułu śmierci rodzica?Tak, jeśli ubezpieczony bądź jego rodzic miał wykupione dwie polisy w jednej firmie ubezpieczeniowej, na przykład indywidualną i grupową, lub posagową i ochronną, lub ochronną i inwestycyjną, jak również wtedy, gdy miał dwie takie same polisy, ale zakupione u różnych ubezpieczycieli, to w sytuacji, kiedy dojdzie do śmierci, należy się podwójne odszkodowanie z tytułu utraty duże odszkodowanie można dostać z tytułu utraty rodzica?To zależy od warunków zaproponowanych przez dane towarzystwo ubezpieczeniowe. Przykładowo, Generali zapewnia świadczenie w kwocie od 1 300 do 2 200 zł, w zależności od wybranego wariantu ubezpieczenia. Natomiast PZU i 4 Life Direct gwarantują odpowiednio 100 oraz 300% kwoty sumy ubezpieczenia. Warto wiedzieć, że zgodnie z art. 831 § 3 Kodeksu cywilnego suma ubezpieczenia należna uposażonym nie wchodzi w część spadku po ubezpieczonym. Zatem odszkodowanie z tytułu śmierci rodzica nie podlega opodatkowaniu. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy rodzic miał wykupione ubezpieczenie inwestycyjne i udało mu się w czasie trwania umowy pomnożyć kapitał – wtedy zysk z inwestycji musi zostać opodatkowany przed przekazaniem odszkodowania jego czasu ma ubezpieczyciel na wypłatę świadczenia z tytułu śmierci rodzica?Wypłata odszkodowania z tytułu śmierci rodzica jest realizowana zwykle do 30 dni od momentu zawiadomienia ubezpieczyciela o zdarzeniu. W praktyce jednak wiele towarzystw ubezpieczeniowych realizuje przelew w ciągu doby od otrzymania skompletowanej dokumentacji. Czas realizacji odszkodowania może ulec opóźnieniu, jeśli towarzystwo ubezpieczeniowe podejrzewa, że doszło do nadużyć i próby dostanę odszkodowanie za śmierć rodzica chrzestnego?Odszkodowanie można otrzymać w przypadku, gdy dojdzie do śmierci rodzica ubezpieczonego lub rodzica małżonka ubezpieczonego (teścia). Niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe obejmują umową także ojczyma lub macochę, natomiast nie dotyczy to rodzica chrzestnego, chyba że był on opiekunem prawnym. Wyjątek stanowi sytuacja, kiedy chrzestny wyznaczył swojego chrześniaka na uposażonego — wtedy otrzymuje on odszkodowanie za śmierć rodzica zrobić, gdy ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania za śmierć rodzica?W przypadku, gdy towarzystwo ubezpieczeniowe odmówiło wypłaty odszkodowania z tytułu śmierci rodzica, ubezpieczony ma prawo odwołać się od tej decyzji. Reklamację składa się w formie pisemnej lub drogą elektroniczną. Jeżeli zainteresowany dowiedzie swojej racji, firma ubezpieczeniowa może zmienić decyzję i wypłacić mogę liczyć na odszkodowanie za śmierć rodzica, który zginął w nieszczęśliwym wypadku, a nie miał takiego zdarzenia objętego ochroną polisową?Tak, pod warunkiem, że takie zdarzenie było wymienione w polisie dziecka zmarłego. Towarzystwa ubezpieczeniowe oferują wiele różnych produktów ochronnych, w tym również takie, które gwarantują odszkodowanie z tytułu śmierci rodzica w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Taka polisa jest dostępna między innymi w 4 Life Direct. Towarzystwo ubezpieczeniowe zapewnia aż 300% sumy ubezpieczenia, jeśli do śmierci rodzica dojdzie w wyniku nieszczęśliwego wypadku.
Zachęcaj do rozmowy o wydarzeniu. Osoby najbliższe samobójcy mają zwykle potrzebę kontaktu z ludźmi, którzy potrafią i nie boją się o tym rozmawiać. Sami jednak odczuwają wstyd i niepewność dotyczącą nastawienia do nich ze strony otoczenia po tym co się stało. To powoduje, że osoby te często wycofują się i nie zaczynają .